Czy 70 tys. zł kary dla matki, jakich żąda ojciec za czas, którego nie spędził z córką, to odpowiednia suma?
Jest rekordowa. O tyle wnioskuje pan K., ojciec ośmiolatki. Płacić ma matka dziecka – jemu. Już po raz kolejny, w maju, przelała na konto ojca 15 tys. zł. Dziewczynka czasem nie chciała pójść, doprowadzona przez matkę, choć kurator, obecny przy odwiedzinach, starał się, jak mógł. Czasem już chciała, ale wówczas ojciec się nie pojawiał. Jednak pan K. policzył sobie po 3 tys. zł za każde takie niespotkanie. Doliczył też zwrot kosztów dojazdu dla siebie, swojej żony, a nawet kuratorów i wystąpił do sądu, by ten znów kazał matce wpłacić pieniądze na jego konto.
Ojciec skorzystał z nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego. W 2011 r., niewielką większością głosów i przy krytycznych uwagach Sądu Najwyższego, rzecznika praw dziecka i Krajowej Rady Kuratorów, wprowadzono rozwiązanie wzorowane na francuskich i belgijskich: rodzic, który utrudnia kontakty z dzieckiem, płaci temu drugiemu. Chciano przywoływać do porządku tych, którzy blokują drugiej stronie możliwość widywania dziecka. Sędziowie w większości byli za.
Przekonywali, że wzajemna wrogość kiedyś bliskich sobie ludzi potrafi być tak silna, że płacą Skarbowi Państwa nawet wielkie sumy, byle dopiec byłemu. Kiedy będą musieli zapłacić wrogowi – dowodzili sędziowie – nie skalkuluje im się.
Rozwiązanie się przyjęło. Co roku sądy wystawiają około 200 nakazów zapłaty grzywny za utrudnianie kontaktów, zwykle na kilka tysięcy złotych, i przeważnie karane są matki. Kolejnym 600 osobom sądy grożą wydaniem takiego nakazu. W kilkudziesięciu przypadkach rocznie grzywnami karze się ojców, którzy nie wywiązują się z obowiązkowych, zapisanych w wyroku, spotkań z dziećmi. Od decyzji o grzywnie nie można się odwołać.