autor: Magdalena Raducha
>>> cały artykuł>>>
5-letni Dawid z Grodziska Mazowieckiego. 4-letni Artur z warszawskiego Bemowa. 3-letnia Amelka z Białegostoku. Trójka dzieci, trzy dramaty i trzy wojny. Tylko jedna nie zakończyła się śmiercią.
"Już nigdy nie zobaczysz syna".
"Mojej postawy nie zmienię".
"Mam do tego prawo".
Tak "komunikowali" się ze sobą ich rodzice.
Kiedy na pierwszy plan w wojnie zwaśnionych rodziców wysuwa się ich własne ”ja”, trzeba zadać pytanie: Gdzie jest w tym wszystkim dziecko? Zadaliśmy je Adriannie (imię bohaterki na jej prośbę zostało zmienione) ze Stowarzyszenia Pomocy Kobietom i Matkom "Eurydyka" oraz Kamilowi Nowakowi, autorowi strony "Blog Ojciec".
Ludzie łączą się w pary. Tworzą związek. Decydują się na dziecko. Porozmawiajmy o wychowaniu. O zmianach, jakie społecznie się dokonały.
Kamil Nowak, "Blog Ojciec": Zmiana zaszła na przełomie ostatnich dwudziestu, trzydziestu lat - szczególnie po stronie ojców. Do tej pory rola ojca sprowadzała się do figury, która albo była od dawania pieniędzy, albo od straszenia dziecka. Teraz widzimy coraz więcej zaangażowanych ojców. Oni chcą poznać i poznają dziecko. Wiedzą, jak się nim zajmować. I radzą sobie z tym.
To też ważna zmiana dla kobiet. W końcu mają wsparcie ze strony ojców. Podział obowiązków staje się bardziej partnerski.
Adrianna, "Eurydyka": Zawsze było tak, że byli rodzice, także ojcowie, którzy angażowali się w wychowanie dziecka. Faktycznie teraz coraz częściej to robią, jednak nie zawsze motywy są bezpośrednio związane z chęcią faktycznej opieki nad dzieckiem. I choć na pewno większość ojców, którzy chcą mieć szerszy wpływ na wychowanie dziecka, robi to w związku z miłością do dzieci - musimy mówić tez o przypadkach, w których motywy są inne.
Owszem, teraz chociażby ojcowie częściej biorą urlop ojcowski. Ale na co jest on wykorzystywany? To wie tylko rodzina. Na urlopie można jechać też na narty. I generalizowanie, że jest taka możliwość i zakładanie na jej podstawie, że każdy ojciec opiekuje się dzieckiem, nie jest zasadne. Urlop macierzyński też może być spożytkowany w różny sposób.
"Blog Ojciec": Nie generalizuję. Są na to badania, że ojcostwo się zmienia. To także kwestia tego, że mamy dużo większą świadomość. I chcemy zdobywać wiedzę na ten temat. Kiedyś działaliśmy tylko opierają się na doświadczeniu rodziców. Teraz mamy dużo większe możliwości.
"Eurydyka": I korzystamy z nich. Ale bywa różnie. Zdarza się niestety, że w przypadku, gdy mężczyzna/ojciec znęca się nad kobietą i dziećmi, dzięki silnej pozycji w społeczeństwie może to później kontynuować. Dochodzi niekiedy do tragicznych wydarzeń, które odbijają się szerokim echem w społeczeństwie. Jest to jednak czubek góry lodowej, bo pod spodem kryje się wiele cichych tragedii, które nie mają takiego medialnego przebiegu.
Mimo zmiany podejścia, mimo partnerskiego podziału opieki, dochodzi do nieporozumień. Rodzicom nie układa się. Przychodzi rozstanie. Co dzieje się z dzieckiem? Czy system go chroni, zapewnia mu bezpieczeństwo?
"Eurydyka": Przede wszystkim zaczyna się walka o dziecko. Niestety, często rodzice, świadomie mówię rodzice, zapominają, że to jest dziecko. Dla niektórych opieka nad dzieckiem i kontakty z nim stanowią pretekst do kontynuowania przemocy.
Nie ma w naszym państwie narzędzi, które w rozstaniach, sytuacjach okołorozwodowych, rozwodowych, zapewnią poczucie bezpieczeństwa dzieciom. Tu nie chodzi o to, że ten ma więcej widzeń, ten mniej, czy to jest sprawiedliwe. Punkt ciężkości leży w innym miejscu. W Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym został wpisany obowiązek kontaktu po stronie rodziców, ale także dziecka. A więc dziecko ma obowiązek kontaktować się z obojgiem rodziców niezależnie od władzy rodzicielskiej. W tym samym kodeksie jest zapis: jeżeli utrzymywanie kontaktów rodziców z dzieckiem poważnie zagraża dobru dziecka lub je narusza, sąd zakaże ich utrzymywania - jest to de facto martwy przepis w naszym porządku prawnym. Obrazują to np. przypadki, gdy rodzic skazany prawomocnym wyrokiem za molestowanie seksualne dziecka ma wciąż prawo do kontaktu. To jest powszechna praktyka.
Zdarzają się przypadki, gdy sąd czy prokurator wyda zakaz zbliżania się, a sędzia rodzinny i tak orzeka, a potem wymusza kontakty za pomocą kar finansowych.
Pamiętam sytuację, gdy chora psychicznie matka zraniła dziecko nożem. Ono było bardzo poturbowane, miało rozciętą jamę brzuszną. I później miało obowiązek kontaktu z matką. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo się bało. A nasze organy państwa nie zdają sobie sprawy, że w takich przypadkach trzeba podchodzić nieco inaczej. Należy dać dziecku wyleczyć traumę i dopiero mówić o wzajemnych kontaktach. U nas jest na odwrót. Nikt nie liczy się z bagażem dziecka, ma być podział, kontakt i koniec.
"Blog Ojciec": Jestem jak najbardziej za tym, żeby skupiać się na dobru dziecka. To niestety w naszym państwie nie działa. Moim zdaniem ta sytuacja, którą mamy teraz, jest bardzo patologiczna. Organy sobie nie radzą. Z jednej strony jest przymuszenie do kontaktu, z drugiej słyszymy o porwaniach rodzicielskich. Później sądy są nieefektywne, państwo dopuszcza do izolacji, albo zmusza do zostania z dzieckiem osoby przemocowej lub z uzależnieniami. I to nie działa. Tu chodzi o dziecko. Potrzebne są duże zmiany, nie wiem gdzie, czy w podejściu rodziców, czy w prawie.
"Eurydyka": W prawie, proszę pana.
Czy dziecko ma głos w postępowaniach sądowych? Czy sprawdzana jest relacja rodzice-dzieci? I przede wszystkim – czy to działa?
"Eurydyka": Teoretycznie istnieje coś takiego, jak Opiniodawczy Zespół Sądowych Specjalistów, który sprawdza więź dziecko-rodzic. Ale wiem, że w ostatnich latach odbywały się tam intensywne szkolenia, z naciskiem pisania pozytywnych opinii dla rodzica drugoplanowego i przymusu do kontaktów.
Rzekomo sąd powinien wysłuchać dziecko powyżej 13 roku życia. Sądy też różnie do tego podchodzą, niektóre biorą pod uwagę zdanie takiego dziecka, a niektóre nie. Znana jest sprawa sprzed kilku lat, kiedy matce wymierzono karę około 60 tys. zł za niewykonywanie kontaktów z ojcem przez prawie dorosłego syna. 16-latek nie chciał widywać się z ojcem. Sąd stwierdził, że, owszem, matka przygotowywała dziecko do kontaktów i sam syn nie chciał iść do ojca, ale ona i tak ma płacić.
"Blog Ojciec": Powstaje pytanie; kto powinien w takim razie móc zadecydować, że dziecko jest bezpieczne, a rodzice gotowi do kontaktu. Myślę, że brakuje nam odpowiednich mediatorów, psychologów.
"Eurydyka": Z całą pewnością tak. Wydaje mi się, że stworzenie bezpiecznych miejsc spotkań dla takich dzieci pod okiem psychologa byłoby zasadne. I mogłoby być takim sitem i gwarantem bezpieczeństwa dla nich. Bo niedopuszczalne jest to, że dzieci ponoszą konsekwencje zachowań zaburzonych rodziców.
"Blog Ojciec": Zgadzam się. Właśnie takie miejsce, gdzie byłyby pod opieką i analizowane byłoby ich zachowanie i podejście do obojga rodziców.